DZIEŃ DZIECKA Janusz Szot
Latem
pożyczonym wózkiem
zimą
na sankachz ciepłym spojrzeniem
woziliśmy wodę
z miejskiej studnipod górę
najciężejprzechodzące głosy
mówiły obojętnie-mały pchaj –
języki wody
znaczyły na chodniku
ciężki oddechsień wypatrywała
czystego życia
a ja miękkiego tapczanu
na którym rozkwitał
niewinny sen